23 gru 2017

Życzenia Bożonarodzeniowo-Noworoczne ^-^

Najukochańsi Czytelnicy!

Życzę Wam – blogerom i nie tylko – aby te Święta były dla Was wyjątkowe pod każdym względem. Życzę Wam z całego serca spełnienia najpiękniejszych marzeń, nawet tych, których nie zdołaliście zdradzić Mikołajowi ;)
Życzę Wam wesołych, zdrowych, rodzinnych Świąt, pełnych pięknych chwil i magii, oraz – przede wszystkim – rodzinnego ciepła.


  Życzę Wam, Kochani, aby nadchodzący Nowy Rok – według kalendarza chińskiego, Rok Psa 

(一年的狗 [Yi Nian de Gou]

był dla Was okresem spełnienia wszystkich Waszych dążeń ^-^


1 lis 2017

[PODRÓŻ DOOKOŁA AZJI #5]: Kim jest siogun?

Siogun czy też szogun (od angielskiego zapisu: shogun) nazywamy japońskiego wodza naczelnego, zwierzchnika sił zbrojnych.
Słowo shōgun jest skróconą wersją pierwotnego tytułu oficjalnego sei’i-taishōgun (jap. 征夷大将軍 sei’i-taishōgun?, dosł. „głównodowodzący wojsk ekspedycyjnych przeciwko barbarzyńcom” lub „generalissimus do podboju (ujarzmienia) barbarzyńców”). Początkowo był to stopień wojskowy dowodzących cesarską armią japońską, później dziedziczny tytuł wojskowych władców Japonii, sprawujących faktyczną władzę w kraju rządzonym tylko nominalnie przez cesarza. Pierwszym shogunem był Otomaro Otomo.

Ashikaga Takauji (1305-58), pierwszy siogun z rodu Ashikaga






















Okres panowania siogunów nazywany jest po japońsku bakufu (jap. 幕府, dosł.: rządy spod namiotu). W języku polskim używa się w tym znaczeniu także słowa „siogunat”, pochodzącego od angielskiego "shogunate".

Yoriie Minamoto, jeden z najkrócej panujących siogunów (zamordowany)






















Tadabumi Fujiwara (873-947) - dworzanin z okresu Heian. Otrzymał imię pośmiertne Mibu-Kyō Uji
























Funkcję sioguna, traktowaną wówczas jako tymczasową, wprowadzono w 794 r., przyznając ją Otomaro Ōtomo na czas wojny z Ajnami. Po zakończeniu wojny w 811 r. została ona zniesiona. Przywrócono ją dopiero pod koniec XII w. W 1192 r. cesarz Go-Shirakawa przyznał ją Yoritomo Minamoto, który przekształcił ją w funkcję dożywotnią i dziedziczną.
W następnych stuleciach funkcja sioguna, jako wojskowego władcy Japonii, została umocniona przez rody Ashikaga i Tokugawa. Została zniesiona w trakcie restauracji Meiji, w drugiej połowie XIX w.

W języku współczesnym funkcjonuje zwrot yami-shōgun, który w formie przydomka określa polityków, którzy posiadają silne wpływy zakulisowe, także w sprawach personalnych. W dosłownym tłumaczeniu na język polski zwrot ten oznacza „sioguna ciemności”, w znaczeniu „szarej eminencji”. W języku angielskim zwrot ten jest tłumaczony jako “shadow shogun” (lub king-maker). 

źródło: pl.wikipedia.org/

Pełną listę siogunów japońskich znajdziecie tutaj: LINK





15 sie 2017

[PODRÓŻ DOOKOŁA AZJI #4]: Lista: 10 zwykłych rzeczy, których zakazano w Korei Północnej [z kanału: ,,Planeta Faktów"]

Ostatnio pisałam trochę postów na temat Chin.
Uznałam, że teraz najwyższy czas, abym zajęła się innym azjatyckim krajem – Koreą Północną.

Niedawno media nagłośniły konflikt między przywódcami państw – Kim Dzong Unem, prezydentem Korei Północnej, a Donaldem Trumpem, reprezentującym Stany Zjednoczone.
W zasadzie, konflikty polityczne Trumpa mało mnie interesują, jednakże uważam, że jako przywódca USA, Obama wyglądał nieco lepiej.
Nie angażuję się w politykę, jestem ogółem słaba z WOS-u, i tak dalej…















Ale nie o tym na serio w temacie Korei Płn. dzisiaj.


Na jednym z moich ulubionych kanałów na YouTube, ,,Planeta Faktów”, oglądałam filmik traktujący 10 zwyczajnych rzeczy, które zakazano (za prezydentury Kima) w tym kraju.

 
Ten kanał zawiera całkiem ciekawe (czytaj: megaciekawe) toplisty w rozmaitej tematyce – każdy znajdzie tu coś dla siebie.













Miłego seansu ^-^




Komentować możecie na blogu, lub pod filmem.
Co sądzicie o tych ,,zakazach”?
Czy nie wydają Wam się wygórowane? 

Który z wymienionych rzeczy najbardziej Was zaszokował?








31 lip 2017

[PODRÓŻ DOOKOŁA AZJI #3]: Tradycyjna herbata chińska


Sztuka przyrządzania i parzenia herbaty ewoluowała przez wieki, zmieniając się wraz z samą herbatą. Powszechne w czasach dynastii Tang zielone herbaty prasowane w czasach Song zostały zastąpione przez sypkie sproszkowane, a te z kolei – przez sypkie herbaty liściowe i pąkowe, łatwiejsze w obróbce i parzeniu. Obok zielonej herbaty wykształciło się jeszcze pięć podstawowych rodzajów, z których każdy wymaga nieco innego parzenia. 

 Jak zaparzyć dobrą herbatę?
Przygotowanie dobrej chińskiej herbaty wymaga wiedzy i doświadczenia. Ogólnie mówiąc, u podstaw tej sztuki leży umiejętność dobrania odpowiednich proporcji liści i wody, jej temperatury i czasu parzenia tak, aby wydobyć z herbaty jej najcenniejsze właściwości.
 





Ilość liści herbacianych
Ilość liści powinna być odpowiednia do wielkości czajnika, liczby osób oraz rodzaju herbaty. Im większy jest stopień zwinięcia liści, tym bardziej zwiększają one objętość podczas parzenia, a więc tym mniej należy ich użyć.















Woda do parzenia herbaty
Do jakości wody używanej do parzenia herbaty, jej temperatury i sposobu gotowania przywiązywano wielką wagę już od czasów Tang. Ogólnie mówiąc woda na herbatę powinna być dość miękka, nisko zmineralizowana i przede wszystkim świeża. Jej temperatura różni się w zależności od rodzaju herbaty: 70-80ºC dla herbat zielonych, 80-90ºC dla lekko fermentowanych i zawierających pąki liściowe, powyżej 90ºC mocno i całkowicie fermentowanych. Ogólną zasadą jest, że powinna być tym wyższa, im większy jest stopień fermentacji, palenia, zwinięcia i dojrzałości liści. Herbatę zieloną lub lekko fermentowaną można też przyrządzić zalewając zimną wodą na kilka godzin. Tak przygotowana jest delikatniejsza i bardziej świeża w smaku.

















Czas parzenia herbaty
Im więcej liści w stosunku do ilości wody, tym krócej należy herbatę parzyć. W małych czajnikach tę samą ich porcję można parzyć nawet 4-5 razy, ale każde parzenie trwa bardzo krótko: od kilku sekund w pierwszym, do kilku minut w ostatnim. Do dużych naczyń wsypuje się proporcjonalnie znacznie mniej herbaty, więc czas musi być odpowiednio dłuższy. Parzenie odbywa się wtedy tylko 1-2 razy. Czas zależy też od stopnia zwinięcia herbaty – im mocniej jest zwinięta, tym dłużej powinno trwać parzenie (zwłaszcza pierwsze), aby liście mogły rozwinąć się, uwalniając pełnię smaku i aromatu.
















Smak herbaty
Ten sam gatunek herbaty przyrządzony przez różne osoby, o różnym poziomie umiejętności i doświadczenia, może się bardzo różnić. Dobrze przygotowany napar ma bogaty, przyjemny smak i aromat oraz piękny kolor, nie jest ani zbyt słaby, ani zbyt mocny i gorzki. Co prawda uważa się, że herbata ma dwa podstawowe smaki: ku gorzki i se cierpki. Chińczycy zwykli mawiać: „nie gorzkie i nie cierpkie – to nie herbata”. Jednak parzenie powinno mieć na celu wydobycie zalet herbaty i zniwelowanie jej wad. Oczywiście smak jest sprawą indywidualną i wiele zależy tu od naszych upodobań. A więc, krótko mówiąc: powinniśmy parzyć herbatę tak, aby nam smakowała.















Sposoby parzenia herbaty
Herbatę przyrządza się w Chinach na wiele różnych sposobów. Na północy podaje się np. herbatę zieloną lub jaśminową w czarkach z przykrywką. Parzy się ją tam i pije z tego samego naczynia. Północno-zachodnie pogranicze Chin pije głównie herbaty prasowane z dodatkiem soli, mleka i tłuszczu. Mieszkańcy prowincji Fujian i Guangdong nie traktują herbaty jako środek do zaspokajania pragnienia, ale raczej napój, którym należy się delektować, co wymaga więcej czasu i oderwania od innych czynności. Rozróżniają oni he cha 喝茶 – picie herbaty i pin cha 品茶 – kosztowanie herbaty. Pin cha obejmuje podziwianie suchych liści oraz koloru, aromatu i smaku naparu.


















Gongfu cha
Z Fujianu pochodzi najbardziej wyrafinowany ze współczesnych sposobów parzenia chińskiej herbaty zwany gongfu cha 功夫茶, co można przetłumaczyć jako „herbata pracochłonna”. Ponieważ pije się tam głównie herbaty turkusowe, metoda ta była tradycyjnie stosowana do parzenia tego rodzaju herbaty. Podstawowymi przyborami są mały czajniczek z czerwonej kamionki i maleńkie czarki, ale zwykle używa się jeszcze wielu innych utensyliów. Metoda gongfu cha jest popularna również na Tajwanie, gdzie sztuka uprawy i przyrządzania herbaty przywędrowała z Fujianu, i stanowi tam podstawę nauki sztuki herbaty.

Źródło: morzeherbaty.pl
obrazy: google.pl






5 lip 2017

[Informacje fabryczne]: Książki, książki i... lato ^_^

Cześć, Kochani! ^_^

Jak tam wakacje?
U mnie w woj. łódzkim przez ostatni czas lało (nadal się zbiera na deszcze…), ale nie o pogodzie chciałam dzisiaj rozkminiać.
Otóż chciałam Wam się pochwalić moimi osiągami z czytaniem z Biblioteki Konstantynowskiej.
Wiem, że nie jest tego dużo…

No ale, cóż…
Zaczynamy:

J. Maarten Troost
,,Zagubiony w Chinach”



 
Książka obalająca kilka stereotypów o Chinach, napisana przez podróżnika. Pisze on o swojej wędrówce przez Pekin, Szanghaj i Kanton, opisuje Wąwóz Skaczącego Tygrysa i zwiedza świątynie. A nade wszystko – przepycha się z Chińczykami w kolejkach po bilety.
Czytałam dość dawno.
Więcej o niej jak zawsze na LC.



 Chuck Norris
,,Autobiografia. Na przekór wszystkiemu”

Niezwykła autobiografia Amerykanina, będącego kilkakrotnym mistrzem sztuk walki, znakomitym aktorem i przede wszystkim zwyczajnym człowiekiem, urodzonym w Roku Smoka 1940 (tym samym co Bruce Lee). Podziwiany przez wielu, nauczyciel sztuk walki, właściciel kilkunastu szkół karate.

Czytałam też inne, interesujące powieści:









Obecnie czytam powieść Alexandra Dumasa (okładka niżej).


Obecnie czytam powieść Alexandra Dumasa (okładka wyżej).
Jak widać, całkiem się odnajduję w nudzie, chociaż, muszę przyznać, czasami po prostu nie ma co robić poza sprzątaniem…
Nie mogę jednakże zapomnieć o tym, że już całkiem niedługo przyjeżdża do mnie babcia z Głowna. Matko, jak ja się cieszę! ^_^



 
Niniejszy post luźny.
I tak musiałam go napisać, żebyście nie pomyśleli, że umarłam.
Ja na dziś kończę, słoneczka życzę! ^_^




19 maj 2017

[Informacje fabryczne]: Niespodziewany powrót?... A jednak!

Huanying, Kochani!

Czas szybko leci, nie wiadomo kiedy minęła połowa maja, a ja do tej pory siedziałam cichutko niczym skradający się pod centralą pan Lee (anegdota z ,,Wejścia smoka”, wiecie… ^_^), i nic a nic nie pisałam nawet na Google Plus.
Umarłam...
Stać to się musiało, ale czy słusznie?
Zauważyliście pewnie, ile czasu temu był ostatni post (przypomnę: na Dziwnym Świecie 9 kwietnia)?

To dlatego teraz tak niepewnie błąkam się po Blogosferze…
 
i zdaję sobie sprawę, że przez ten czas Was zaniedbałam. Sprawa jest prosta: brak Internetu zrobił swoje.
Ostatnio buszowałam po necie 10 kwietnia (w rocznicę Katastrofy Smoleńskiej… jakież to twórcze…), a następnego dnia nie mogłam się połączyć.
I tak mi rozkosznie zleciał ten czas. Głaskanie Buddy po brzuchu nie pomogło. Podobnie jak fakt, że miałam dostęp do moich plików w laptopie i nie mogłam nic z nimi zrobić. Nawet moje postanowienie przestrząśnięcia YouTube w poszukiwaniu nowych piosenek Wu Bai & China Blue poszła się… ekhem… no wiadomo, a poza tym czytanie książek szło mi całkiem dobrze.
Moją frustrację z powodu tej blogowej przerwy widać na załączonym obrazku.
  Brusio jak zwykle po mistrzowsku ilustruje Wam moje uczucia… ^_^

Powróciłam na łono Netu w środę 17 maja. Zajmowałam się wtedy buszowaniem YouTube'a. Słuchanie cyberpunkowej muzyki w wykonaniu Enigmy TNG podziałało mi na wyobraźnię. Link do jego kanału znajdziecie TUTAJ {LINK}.

I znowu po zalogowaniu naszła mnie chęć na zmiany, bo znowu chcę coś zmienić. Tym razem niewiele.
Miałam urozmaicić playlistę, ale nie wiem jeszcze, o jakie utwory. Na pewno nie mogę tu wrzucić nic japońskiego, czy koreańskiego, bo w końcu to Zhongguo. Jedynym wyjątkiem jest Hanggai. Królują tutaj przede wszystkim piosenki w dialektach chińskich, głównie mandaryńskim. No i oczywiście tradycyjna, instrumentalna muzyka chińska w wykonaniu Fiechterów.


 
A co tam u mnie się działo?
Przed świętami w szkole robiliśmy w ramach ozdobienia Placu Kościuszki ogromną palmę, która z pewnością mierzyła dwa metry. Spełniła swoją rolę znakomicie. Szkoda, że nie miałam przy sobie mojego aparatu...
Oprócz tego zdobiliśmy brokatowymi cekinami styropianowe jajka i kurczęta.
Organizowaliśmy też turniej w naszej szkole, szukaliśmy czekoladowych jajek, malowaliśmy jajka, graliśmy w gry o wielkanocnej tematyce i spożywaliśmy żur.

  Styropianowe jajko, które własnoręcznie ozdobiłam ^_^



 
Majówka też upłynęła szybko. Zaraz po niej miałam pełno nowych pomysłów, ale cóż z tego. Nie mogłam nic ruszyć.
W dodatku mała awaria laptopa odebrała mi tą możliwość. Na szczęście ta niedyspozycja trwała krótko.

Jednak w dalszym ciągu nie miałam Internetu.
Wujek Google strzelił focha nic na to nie mogłam zaradzić. Przeglądarka przestała mi działać. Czułam się przez to zdradziecko i niegodziwie, a przecież tak nie powinien czuć się bloger, nawet po długiej przerwie.
Zazwyczaj preferuję przerwy do dwóch, trzech tygodni, a szczególna spontaniczność, to powyżej jednego miesiąca – tak jak w tym przypadku.

Stęskniłam się szalenie za pisaniem, przede wszystkim za nim. Siła tej potrzeby była tym większa, im dłuższa stawała się przerwa, a niedyspozycja sprzętu to przy tym kropla w morzu dzisiejszych potrzeb. Internet stanął i koniec.

 
W trakcie tej przerwy miałam przyjemność żywej obserwacji kaprysów pogody i oczekiwania na wiosnę.
Wedle kalendarza księżycowego, którymi posługują się Chińczycy od okresu archaicznego, najważniejsze święto, Święto Wiosny, przypada w okresie od połowy lutego do końca marca. Jest świętem ruchomym, tak jak u nas Wielkanoc.
Z grubsza ujmując, ogromnie żałuję, że nie zdołałam złożyć Wam życzeń wielkanocnych na czas. Głupio mi... ;_:
Teraz ze względu na kalendarzową chronologię jest na to za późno, ale mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno na życzenie Wam słonecznej pogody.
Przez zaledwie kilka dni chorowałam, ale prędko się z tego wylizałam. Wciąż miałam w głowie pełno nowych postanowień odnośnie Wujka Google.
 
Całkiem niedługo zamierzam wrócić na Dziwny Świat, a miejmy nadzieję, że się nie pomylę. Żeby nie było, zamierzam w najbliższym czasie ożywić Twórczość. I tak piszę tutaj rzadziej niż na Dziwnym Świecie, a byłabym rada, abyście pozostawili komentarz pod postami, których nie czytaliście.


  Sprawicie mi mega radochę... ^_^

Jakby nie było, ogromnie się cieszę, że mogłam tutaj coś napisać. Jak podkreślałam, Twórczość zostanie ożywiona, więc bądźcie czujni. I oby Internet nie pozwolił mi zawalić sprawy. Jakby co, módlcie się do longów…

No cóż, to by najwidoczniej by było na tyle. Uczucia mną targały i się rozpisałam na całego. Nie żałowałam klawiaturze kuksańców i mam nadzieję, że nie przynudzałam...
 
i się Wam podobało. Tymczasem zbieram resztki mojego qi na pozostałość dnia.
Trochę koślawe to zakończenie posta po takiej przerwie, chyba wyprałam się z pomysłów... sorry... 
Ale obiecuję, że następnym razem będzie tylko lepiej ^_^
Buziaki ^3^




17 mar 2017

Psy - istoty bliższe nam niż kiedykolwiek

 PSIA MOWA
 O tym, że psy rozumieją ludzką mowę, nie trzeba przekonywać właścicieli czworonogów. Każdy, kto choć przez jakiś czas przebywał w ich towarzystwie musiał zorientować się, że zwierzęta te znakomicie odczytują nasz język i – kiedy uznają to za stosowne – reagują tak, jak oczekujemy.

Obecnie jednak potoczne obserwacje zyskały potwierdzenie naukowe. Otóż badacze z Uniwersytetu im. Loránda Eötvösa w Budapeszcie, z dr. Attilą Andicsem na czele, poddali psy testom z użyciem funkcjonalnego rezonansu magnetycznego. Czemu miał służyć tak pomyślany eksperyment? Czworonogi wysłuchały 200 rodzajów dźwięków, w tym także mowę Homo sapiens. Dzięki urządzeniu wykazano, że w mózgach zwierząt w odpowiedzi na bodźce akustyczne uaktywniają się te same ośrodki, co u każdego z nas – ludzi. Okazało się również, że nasi bracia mniejsi bez trudu odczytują emocje towarzyszące konkretnym wypowiedziom.

Naukowcy uważają, że psy uczą się ludzkiej mowy, podobnie jak małe dzieci. Najpierw zapamiętują proste wyrazy, a potem – poprzez skojarzenie – o wiele trudniejsze. Np. testowany przez badaczy

border collie o imieniu Rico rozumie znaczenie
ok. 200 słów, przy czym potrafi przynieść swojemu
panu żądany przedmiot, którego nazwy wcześniej
nie znał.
Pies rasy border collie – odmiana ubarwienia szaty: black and white    
Jakiś czas temu za mądrego psa uchodziła z kolei suczka tej samej rasy z Karoliny Południowej o imieniu Chaser, która umiała rozróżniać aż 1022 słowa!

Węgierscy naukowcy udowodnili, że psy za pomocą lewej półkuli mózgu przetwarzają znaczenie słów, a używając prawej – intonację, z jaką je wypowiedziano. Inaczej mówiąc, nasz przyjaciel rozumie, gdy mówimy, że jest dobrym pieskiem; potrafi nawet rozpoznać, czy robimy to szczerze.

W eksperymencie wzięło udział 13 zwierząt. Pierwszym etapem testów było wyszkolenie ich tak, aby leżały w maszynie nieruchomo. Mission imposisble :) Gdy tresura zadziała, zaczęto sprawdzać reakcję psów na takie odgłosy jak pomruki, szczekanie, jęki i krzyki wydawane przez inne czworonogi oraz ludzi. Szybko ustalono, że zarówno optymistyczne, jak i budzące lęk odgłosy aktywowały w psich mózgach te same obszary, co w ludzkich. Wyniki eksperymentu opublikowano w prestiżowym magazynie Science.

Trzy lata temu bardzo podobne badanie zafundowano kotom. Japońscy naukowcy ogłosili wówczas, że mruczki rozpoznają głosy swoich właścicieli, lecz – w odróżnieniu od psów – nie czują jakiejkolwiek potrzeby reagowania na ich słowa :)



źródło: ,,Nieznany Świat” 11/311 (2016)

Z powyższego artykułu możemy więc wywnioskować, że pies – stworzenie oswojone przez człowieka ok. 17 tysięcy lat temu – jest nam bliższy niż zazwyczaj sądziliśmy. Wynika to z długoletniego obcowania z tym zwierzęciem.
W mojej rodzinie psy goszczą od pokoleń. Są nie tylko wspaniałymi towarzyszami, przyjaciółmi, ale są też czymś więcej – członkami rodziny, których kochamy jak rodziców, czy dziadków.
Wielokrotne badania wykazały, że właściciele czworonogów nie tylko są optymistyczni, ale także pełni energii i odporniejsi na stres.

Wiadomo, że psy – tak, jak ludzie – mają różne temperamenty. I często nie zależy to wyłącznie od rasy, czy otoczenia, w którym się wychowują.
I tak: nie każdy duży pies jest agresywny, tak samo nie każdy pies sięgający do kolan dziecku jest łagodny jak baranek. Nie jestem też całkowicie pewna, czy zależy to też od płci psa.
Samice psów (suki) są na ogół wierniejsze, łatwiej się przywiązuja do właścicieli (wiem to, bo pół mojego życia przebywam z suniami ^.^)
Z obserwacji mojego autorstwa wynika, że ludzie dość rzadko decydują się w schroniskach na sunię. Chodzi im przede wszystkim o możliwy problem związany z cieczką i ciążą – niektórych ludzi po prostu nie stać na sterylizację.
A także sunie (tak samo jak kobiety ^.^) potrzebują miłości i rodzinnego ciepła.
Kolejna sprawa, dotycząca niesamowitej, niemal ludzkiej wrażliwości psów na krzywdę, to dość powszechny problem znęcania się nad nimi. Największa krzywda dla psa (według mnie) to przywiązywanie ich do budy – na stałe, bez możliwości biegania po podwórku, głodzenie, bicie, maltretowanie.
Takie zwierzęta – obdarzone niezwykłą uczuciowością – cierpią w duchu, trudno im później zaufać innym ludziom, stają się agresywne.
Każdy pies zasługuje na ciepły, rodzinny dom. Każde zwierzę zasługuje na drugą szansę.

A nie każdy człowiek, jak widać, posiada chociaż krztę wrażliwości na krzywdę innych – w związku z tym nie powinien w ogóle posiadać zwierząt. Ja gardzę otwarcie takimi ludźmi i uważam, że każdy zwierzak zasługuje na dom, a tym bardziej na miłość – szczerą, braterską miłość, która zwycięża największy kryzys i jest podstawą do kochania mimo wszystko, bo współgra z naturą psów, które są bardzo pamiętliwymi zwierzętami.
Wybaczają bez względu na wszystko, i odwzajemniają uczucie, którym je darzymy w postaci, które właściciele czworonogów znają najlepiej. Wybornym przykładem jest tutaj Capitan, pies który straciwszy pana, którego kochał, okazywał za nim tęsknotę... przychodząc do niego na grób.

 
źródło: natemat.pl

Powiedzenie, a raczej porównanie brzmiące ,,wierny jak pies” nie wzięło się z powietrza.
Co ciekawe, w chińskim horoskopie znajdziemy znak Psa (chiń. Gou), figurującego na 11 miejscu. Jest z tym związana pewna legenda, którą zamieściłam tutaj [LINK].
Lata Psa odlicza się zatem co 11 lat. Co więcej, w opisie tego znaku wynika, że osoba urodzona pod tym znakiem cechuje się wiernością i statecznością.
Nasze, zachodnie rozumowanie roli czworonogów – nie tylko psów – w życiu człowieka ujawnia się, obsadzając takiego psa, kota, czy konia jako przyjaciela ludzkiego serca.
Jak się okazuje, czworonogi potrafią odwzajemnić uczucia, jakie do nich żywimy. Zwierzęta mogą nam pomóc przetrwać najcięższe chwile.
Pies jest tutaj klasycznym przykładem oddanego człowiekowi przyjaciela – kocha, mimo krzywd, wybacza nam, mimo naszej złości i frustracji.

Starajmy się więc mówić do psa językiem miłości, a on z pewnością to zrozumie. I mniemam, że z pewnością odpłaci się tym samym tak, jak tylko on potrafi ^-^




27 lut 2017

Nie bój się wyzwań. Życie jest wyzwaniem. Ten kto boi się wyzwań, obawia się żyć całym sobą



Powracam do życia do przerwie.
Właśnie aktualizowałam konto, aby mieć nowy, łatwiejszy do zapamiętania e-mail.
Konto ów podłączyłam pod dwa aktywne blogi: Dziwny Świat i Twórczość.
Teraz funkcjonowanie na Gmailu jest dużo łatwiejsze.
Najważniejsze, że jestem zadowolona.
Niby nowe konto, a tak naprawdę traktuję je jako nowa odsłona starego.

Jeśli chodzi o moje postępy w nauce w nowej szkole, idzie mi zaskakująco dobrze.
Mam kilka osób, na które mogę polegać, nauczyciele są serdeczni i tolerancyjni. I najważniejsze: rówieśnicy tolerują mnie taką, jaka jestem.
W końcu czuję się akceptowana, jestem częścią zespołu, tworzę – a właściwie współtworzę – z klasą zgraną grupę, i bardzo dobrze się dogadujemy ^_^

W poprzedniej szkole było o tyle dobrze, że nauczyciele byli mi bardzo bliscy, z kolei tutaj nauczyciele owszem, zyskali szybko moje zaufanie i szanują prywatność ucznia/uczennicy.

W szkole głowieńskiej rówieśnicy traktowali mnie niemal jak przedmiot. Byli dla mnie mili tylko wtedy, gdy chcieli coś pożyczyć (np. temperówkę czy gumkę do mazania), natomiast gdy ja od nich coś oczekiwałam, albo mnie spławiali, albo nie dotrzymywali obietnicy.

Ja rozumiem, że być może mnie nie lubili, czy coś, ale ja niczemu im nie byłam winna. To ONI są głupi i puści.
Uświadomiłam to sobie dawno.
Klasa, do której chodzę, przedstawia się jako sympatyczna, z poczuciem humoru w moim guście i przede wszystkim każdy z każdym zawsze znajdzie wspólny temat.


Czuję się fantastycznie, uczęszczając do niej i teraz wiem, że każdemu może zdarzyć lepsza strona medalu.
Mogę być sobą i nikt o to nie ma pretensji.
Wiadomo, początkowy stres był związany z zagubieniem się w nowości, znajdowałam się w sytuacji stopniowo i obecnie czuję się silniejsza psychicznie i pewniejsza siebie.

Każdy ma prawo do szczęścia – teraz to wiem.


Co prawda, tęsknię za rodziną, którą pozostawiłam w mieście swojego wychowania, ale obiecałam sobie, że w wakacje na pewno będę chciała odwiedzić rodzinę, która tam pozostawała.
Życie rzuca nam różne wyzwania i najważniejsze jest, aby nauczyć się z nim mierzyć. Całe życie jest samo w sobie codzienną nauką.
Nie bójmy się zatem wyzwań!