1 lis 2017

[PODRÓŻ DOOKOŁA AZJI #5]: Kim jest siogun?

Siogun czy też szogun (od angielskiego zapisu: shogun) nazywamy japońskiego wodza naczelnego, zwierzchnika sił zbrojnych.
Słowo shōgun jest skróconą wersją pierwotnego tytułu oficjalnego sei’i-taishōgun (jap. 征夷大将軍 sei’i-taishōgun?, dosł. „głównodowodzący wojsk ekspedycyjnych przeciwko barbarzyńcom” lub „generalissimus do podboju (ujarzmienia) barbarzyńców”). Początkowo był to stopień wojskowy dowodzących cesarską armią japońską, później dziedziczny tytuł wojskowych władców Japonii, sprawujących faktyczną władzę w kraju rządzonym tylko nominalnie przez cesarza. Pierwszym shogunem był Otomaro Otomo.

Ashikaga Takauji (1305-58), pierwszy siogun z rodu Ashikaga






















Okres panowania siogunów nazywany jest po japońsku bakufu (jap. 幕府, dosł.: rządy spod namiotu). W języku polskim używa się w tym znaczeniu także słowa „siogunat”, pochodzącego od angielskiego "shogunate".

Yoriie Minamoto, jeden z najkrócej panujących siogunów (zamordowany)






















Tadabumi Fujiwara (873-947) - dworzanin z okresu Heian. Otrzymał imię pośmiertne Mibu-Kyō Uji
























Funkcję sioguna, traktowaną wówczas jako tymczasową, wprowadzono w 794 r., przyznając ją Otomaro Ōtomo na czas wojny z Ajnami. Po zakończeniu wojny w 811 r. została ona zniesiona. Przywrócono ją dopiero pod koniec XII w. W 1192 r. cesarz Go-Shirakawa przyznał ją Yoritomo Minamoto, który przekształcił ją w funkcję dożywotnią i dziedziczną.
W następnych stuleciach funkcja sioguna, jako wojskowego władcy Japonii, została umocniona przez rody Ashikaga i Tokugawa. Została zniesiona w trakcie restauracji Meiji, w drugiej połowie XIX w.

W języku współczesnym funkcjonuje zwrot yami-shōgun, który w formie przydomka określa polityków, którzy posiadają silne wpływy zakulisowe, także w sprawach personalnych. W dosłownym tłumaczeniu na język polski zwrot ten oznacza „sioguna ciemności”, w znaczeniu „szarej eminencji”. W języku angielskim zwrot ten jest tłumaczony jako “shadow shogun” (lub king-maker). 

źródło: pl.wikipedia.org/

Pełną listę siogunów japońskich znajdziecie tutaj: LINK





15 sie 2017

[PODRÓŻ DOOKOŁA AZJI #4]: Lista: 10 zwykłych rzeczy, których zakazano w Korei Północnej [z kanału: ,,Planeta Faktów"]

Ostatnio pisałam trochę postów na temat Chin.
Uznałam, że teraz najwyższy czas, abym zajęła się innym azjatyckim krajem – Koreą Północną.

Niedawno media nagłośniły konflikt między przywódcami państw – Kim Dzong Unem, prezydentem Korei Północnej, a Donaldem Trumpem, reprezentującym Stany Zjednoczone.
W zasadzie, konflikty polityczne Trumpa mało mnie interesują, jednakże uważam, że jako przywódca USA, Obama wyglądał nieco lepiej.
Nie angażuję się w politykę, jestem ogółem słaba z WOS-u, i tak dalej…















Ale nie o tym na serio w temacie Korei Płn. dzisiaj.


Na jednym z moich ulubionych kanałów na YouTube, ,,Planeta Faktów”, oglądałam filmik traktujący 10 zwyczajnych rzeczy, które zakazano (za prezydentury Kima) w tym kraju.

 
Ten kanał zawiera całkiem ciekawe (czytaj: megaciekawe) toplisty w rozmaitej tematyce – każdy znajdzie tu coś dla siebie.













Miłego seansu ^-^




Komentować możecie na blogu, lub pod filmem.
Co sądzicie o tych ,,zakazach”?
Czy nie wydają Wam się wygórowane? 

Który z wymienionych rzeczy najbardziej Was zaszokował?








31 lip 2017

[PODRÓŻ DOOKOŁA AZJI #3]: Tradycyjna herbata chińska


Sztuka przyrządzania i parzenia herbaty ewoluowała przez wieki, zmieniając się wraz z samą herbatą. Powszechne w czasach dynastii Tang zielone herbaty prasowane w czasach Song zostały zastąpione przez sypkie sproszkowane, a te z kolei – przez sypkie herbaty liściowe i pąkowe, łatwiejsze w obróbce i parzeniu. Obok zielonej herbaty wykształciło się jeszcze pięć podstawowych rodzajów, z których każdy wymaga nieco innego parzenia. 

 Jak zaparzyć dobrą herbatę?
Przygotowanie dobrej chińskiej herbaty wymaga wiedzy i doświadczenia. Ogólnie mówiąc, u podstaw tej sztuki leży umiejętność dobrania odpowiednich proporcji liści i wody, jej temperatury i czasu parzenia tak, aby wydobyć z herbaty jej najcenniejsze właściwości.
 





Ilość liści herbacianych
Ilość liści powinna być odpowiednia do wielkości czajnika, liczby osób oraz rodzaju herbaty. Im większy jest stopień zwinięcia liści, tym bardziej zwiększają one objętość podczas parzenia, a więc tym mniej należy ich użyć.















Woda do parzenia herbaty
Do jakości wody używanej do parzenia herbaty, jej temperatury i sposobu gotowania przywiązywano wielką wagę już od czasów Tang. Ogólnie mówiąc woda na herbatę powinna być dość miękka, nisko zmineralizowana i przede wszystkim świeża. Jej temperatura różni się w zależności od rodzaju herbaty: 70-80ºC dla herbat zielonych, 80-90ºC dla lekko fermentowanych i zawierających pąki liściowe, powyżej 90ºC mocno i całkowicie fermentowanych. Ogólną zasadą jest, że powinna być tym wyższa, im większy jest stopień fermentacji, palenia, zwinięcia i dojrzałości liści. Herbatę zieloną lub lekko fermentowaną można też przyrządzić zalewając zimną wodą na kilka godzin. Tak przygotowana jest delikatniejsza i bardziej świeża w smaku.

















Czas parzenia herbaty
Im więcej liści w stosunku do ilości wody, tym krócej należy herbatę parzyć. W małych czajnikach tę samą ich porcję można parzyć nawet 4-5 razy, ale każde parzenie trwa bardzo krótko: od kilku sekund w pierwszym, do kilku minut w ostatnim. Do dużych naczyń wsypuje się proporcjonalnie znacznie mniej herbaty, więc czas musi być odpowiednio dłuższy. Parzenie odbywa się wtedy tylko 1-2 razy. Czas zależy też od stopnia zwinięcia herbaty – im mocniej jest zwinięta, tym dłużej powinno trwać parzenie (zwłaszcza pierwsze), aby liście mogły rozwinąć się, uwalniając pełnię smaku i aromatu.
















Smak herbaty
Ten sam gatunek herbaty przyrządzony przez różne osoby, o różnym poziomie umiejętności i doświadczenia, może się bardzo różnić. Dobrze przygotowany napar ma bogaty, przyjemny smak i aromat oraz piękny kolor, nie jest ani zbyt słaby, ani zbyt mocny i gorzki. Co prawda uważa się, że herbata ma dwa podstawowe smaki: ku gorzki i se cierpki. Chińczycy zwykli mawiać: „nie gorzkie i nie cierpkie – to nie herbata”. Jednak parzenie powinno mieć na celu wydobycie zalet herbaty i zniwelowanie jej wad. Oczywiście smak jest sprawą indywidualną i wiele zależy tu od naszych upodobań. A więc, krótko mówiąc: powinniśmy parzyć herbatę tak, aby nam smakowała.















Sposoby parzenia herbaty
Herbatę przyrządza się w Chinach na wiele różnych sposobów. Na północy podaje się np. herbatę zieloną lub jaśminową w czarkach z przykrywką. Parzy się ją tam i pije z tego samego naczynia. Północno-zachodnie pogranicze Chin pije głównie herbaty prasowane z dodatkiem soli, mleka i tłuszczu. Mieszkańcy prowincji Fujian i Guangdong nie traktują herbaty jako środek do zaspokajania pragnienia, ale raczej napój, którym należy się delektować, co wymaga więcej czasu i oderwania od innych czynności. Rozróżniają oni he cha 喝茶 – picie herbaty i pin cha 品茶 – kosztowanie herbaty. Pin cha obejmuje podziwianie suchych liści oraz koloru, aromatu i smaku naparu.


















Gongfu cha
Z Fujianu pochodzi najbardziej wyrafinowany ze współczesnych sposobów parzenia chińskiej herbaty zwany gongfu cha 功夫茶, co można przetłumaczyć jako „herbata pracochłonna”. Ponieważ pije się tam głównie herbaty turkusowe, metoda ta była tradycyjnie stosowana do parzenia tego rodzaju herbaty. Podstawowymi przyborami są mały czajniczek z czerwonej kamionki i maleńkie czarki, ale zwykle używa się jeszcze wielu innych utensyliów. Metoda gongfu cha jest popularna również na Tajwanie, gdzie sztuka uprawy i przyrządzania herbaty przywędrowała z Fujianu, i stanowi tam podstawę nauki sztuki herbaty.

Źródło: morzeherbaty.pl
obrazy: google.pl






5 lip 2017

[Informacje fabryczne]: Książki, książki i... lato ^_^

Cześć, Kochani! ^_^

Jak tam wakacje?
U mnie w woj. łódzkim przez ostatni czas lało (nadal się zbiera na deszcze…), ale nie o pogodzie chciałam dzisiaj rozkminiać.
Otóż chciałam Wam się pochwalić moimi osiągami z czytaniem z Biblioteki Konstantynowskiej.
Wiem, że nie jest tego dużo…

No ale, cóż…
Zaczynamy:

J. Maarten Troost
,,Zagubiony w Chinach”



 
Książka obalająca kilka stereotypów o Chinach, napisana przez podróżnika. Pisze on o swojej wędrówce przez Pekin, Szanghaj i Kanton, opisuje Wąwóz Skaczącego Tygrysa i zwiedza świątynie. A nade wszystko – przepycha się z Chińczykami w kolejkach po bilety.
Czytałam dość dawno.
Więcej o niej jak zawsze na LC.



 Chuck Norris
,,Autobiografia. Na przekór wszystkiemu”

Niezwykła autobiografia Amerykanina, będącego kilkakrotnym mistrzem sztuk walki, znakomitym aktorem i przede wszystkim zwyczajnym człowiekiem, urodzonym w Roku Smoka 1940 (tym samym co Bruce Lee). Podziwiany przez wielu, nauczyciel sztuk walki, właściciel kilkunastu szkół karate.

Czytałam też inne, interesujące powieści:









Obecnie czytam powieść Alexandra Dumasa (okładka niżej).


Obecnie czytam powieść Alexandra Dumasa (okładka wyżej).
Jak widać, całkiem się odnajduję w nudzie, chociaż, muszę przyznać, czasami po prostu nie ma co robić poza sprzątaniem…
Nie mogę jednakże zapomnieć o tym, że już całkiem niedługo przyjeżdża do mnie babcia z Głowna. Matko, jak ja się cieszę! ^_^



 
Niniejszy post luźny.
I tak musiałam go napisać, żebyście nie pomyśleli, że umarłam.
Ja na dziś kończę, słoneczka życzę! ^_^




19 maj 2017

[Informacje fabryczne]: Niespodziewany powrót?... A jednak!

Huanying, Kochani!

Czas szybko leci, nie wiadomo kiedy minęła połowa maja, a ja do tej pory siedziałam cichutko niczym skradający się pod centralą pan Lee (anegdota z ,,Wejścia smoka”, wiecie… ^_^), i nic a nic nie pisałam nawet na Google Plus.
Umarłam...
Stać to się musiało, ale czy słusznie?
Zauważyliście pewnie, ile czasu temu był ostatni post (przypomnę: na Dziwnym Świecie 9 kwietnia)?

To dlatego teraz tak niepewnie błąkam się po Blogosferze…
 
i zdaję sobie sprawę, że przez ten czas Was zaniedbałam. Sprawa jest prosta: brak Internetu zrobił swoje.
Ostatnio buszowałam po necie 10 kwietnia (w rocznicę Katastrofy Smoleńskiej… jakież to twórcze…), a następnego dnia nie mogłam się połączyć.
I tak mi rozkosznie zleciał ten czas. Głaskanie Buddy po brzuchu nie pomogło. Podobnie jak fakt, że miałam dostęp do moich plików w laptopie i nie mogłam nic z nimi zrobić. Nawet moje postanowienie przestrząśnięcia YouTube w poszukiwaniu nowych piosenek Wu Bai & China Blue poszła się… ekhem… no wiadomo, a poza tym czytanie książek szło mi całkiem dobrze.
Moją frustrację z powodu tej blogowej przerwy widać na załączonym obrazku.
  Brusio jak zwykle po mistrzowsku ilustruje Wam moje uczucia… ^_^

Powróciłam na łono Netu w środę 17 maja. Zajmowałam się wtedy buszowaniem YouTube'a. Słuchanie cyberpunkowej muzyki w wykonaniu Enigmy TNG podziałało mi na wyobraźnię. Link do jego kanału znajdziecie TUTAJ {LINK}.

I znowu po zalogowaniu naszła mnie chęć na zmiany, bo znowu chcę coś zmienić. Tym razem niewiele.
Miałam urozmaicić playlistę, ale nie wiem jeszcze, o jakie utwory. Na pewno nie mogę tu wrzucić nic japońskiego, czy koreańskiego, bo w końcu to Zhongguo. Jedynym wyjątkiem jest Hanggai. Królują tutaj przede wszystkim piosenki w dialektach chińskich, głównie mandaryńskim. No i oczywiście tradycyjna, instrumentalna muzyka chińska w wykonaniu Fiechterów.


 
A co tam u mnie się działo?
Przed świętami w szkole robiliśmy w ramach ozdobienia Placu Kościuszki ogromną palmę, która z pewnością mierzyła dwa metry. Spełniła swoją rolę znakomicie. Szkoda, że nie miałam przy sobie mojego aparatu...
Oprócz tego zdobiliśmy brokatowymi cekinami styropianowe jajka i kurczęta.
Organizowaliśmy też turniej w naszej szkole, szukaliśmy czekoladowych jajek, malowaliśmy jajka, graliśmy w gry o wielkanocnej tematyce i spożywaliśmy żur.

  Styropianowe jajko, które własnoręcznie ozdobiłam ^_^



 
Majówka też upłynęła szybko. Zaraz po niej miałam pełno nowych pomysłów, ale cóż z tego. Nie mogłam nic ruszyć.
W dodatku mała awaria laptopa odebrała mi tą możliwość. Na szczęście ta niedyspozycja trwała krótko.

Jednak w dalszym ciągu nie miałam Internetu.
Wujek Google strzelił focha nic na to nie mogłam zaradzić. Przeglądarka przestała mi działać. Czułam się przez to zdradziecko i niegodziwie, a przecież tak nie powinien czuć się bloger, nawet po długiej przerwie.
Zazwyczaj preferuję przerwy do dwóch, trzech tygodni, a szczególna spontaniczność, to powyżej jednego miesiąca – tak jak w tym przypadku.

Stęskniłam się szalenie za pisaniem, przede wszystkim za nim. Siła tej potrzeby była tym większa, im dłuższa stawała się przerwa, a niedyspozycja sprzętu to przy tym kropla w morzu dzisiejszych potrzeb. Internet stanął i koniec.

 
W trakcie tej przerwy miałam przyjemność żywej obserwacji kaprysów pogody i oczekiwania na wiosnę.
Wedle kalendarza księżycowego, którymi posługują się Chińczycy od okresu archaicznego, najważniejsze święto, Święto Wiosny, przypada w okresie od połowy lutego do końca marca. Jest świętem ruchomym, tak jak u nas Wielkanoc.
Z grubsza ujmując, ogromnie żałuję, że nie zdołałam złożyć Wam życzeń wielkanocnych na czas. Głupio mi... ;_:
Teraz ze względu na kalendarzową chronologię jest na to za późno, ale mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno na życzenie Wam słonecznej pogody.
Przez zaledwie kilka dni chorowałam, ale prędko się z tego wylizałam. Wciąż miałam w głowie pełno nowych postanowień odnośnie Wujka Google.
 
Całkiem niedługo zamierzam wrócić na Dziwny Świat, a miejmy nadzieję, że się nie pomylę. Żeby nie było, zamierzam w najbliższym czasie ożywić Twórczość. I tak piszę tutaj rzadziej niż na Dziwnym Świecie, a byłabym rada, abyście pozostawili komentarz pod postami, których nie czytaliście.


  Sprawicie mi mega radochę... ^_^

Jakby nie było, ogromnie się cieszę, że mogłam tutaj coś napisać. Jak podkreślałam, Twórczość zostanie ożywiona, więc bądźcie czujni. I oby Internet nie pozwolił mi zawalić sprawy. Jakby co, módlcie się do longów…

No cóż, to by najwidoczniej by było na tyle. Uczucia mną targały i się rozpisałam na całego. Nie żałowałam klawiaturze kuksańców i mam nadzieję, że nie przynudzałam...
 
i się Wam podobało. Tymczasem zbieram resztki mojego qi na pozostałość dnia.
Trochę koślawe to zakończenie posta po takiej przerwie, chyba wyprałam się z pomysłów... sorry... 
Ale obiecuję, że następnym razem będzie tylko lepiej ^_^
Buziaki ^3^